Artykuł 11: gorzej zrozumiane zagrożenie

Posted on Tue 03 July 2018 in misc • 5 min read

Kontynuując mój wczorajszy artykuł na temat reformy prawa autorskiego na jednolitym rynku cyfrowm UE chciałbym przyjrzeć się Artykułowi 11, nieopatrznie okrzykniętym "podatkiem od linków".

European Union Parliment CC-BY-SA Diliff

European Union Parliment CC-BY-SA Diliff

W przeciwieństwie do dość jasno opisanego (i zbyt ogólnego) Artykułu 13, 11ty dość ciężko zrozumieć bez zaglądania do kilku innych tekstów prawnych. Z całym tekstem można zapoznać się pod tym linkiem.

Dość dobrą analizę tych zapisów opublikowała europosłanka Julia Reda, pisząc (tłumaczenie moje):

Dowolny podmiot używający fragmentów materiałów prasowych w Sieci musi wpierw nabyć licencję od ich wydawcy. Prawo to wygasałoby dopiero 20 lat od momentu publikacji.

Jak dodaje Krzysztof Siewicz z Fundacji Nowoczesna Polska:

Prawo autorskie nie chroni informacji, a jedynie twórcze sposoby wyrażenia tej informacji. To nowe prawo wydawców jest tak skonstruowane, że pojawiają się wątpliwości, czy nie będzie ono dotyczyło już samej tej informacji. Ktokolwiek pierwszy udostępni jakąś treść, nawet jeżeli będzie to proste opisanie faktów, zyska w świetle tego prawa wyłączność na dalsze udostępnianie tego.

Nie jest to więc podatek od linków samych w sobie, a wymuszenie posiadania licencji, by móc cytować dany materiał.

Warto też pamiętać, że podobnie jak cała dyrektywa, Artykuł 11 będzie musiał zostać zinterpretowany przez lokalnych prawodawców w każdym z państw Unii Europejskiej. Obawiam się, że nawet jeżeli jego brzmienie byłoby jedynie zbyt ogólne, nadgorliwi (i posłuszni lobbystom) politycy mogą zinterpretować je w bardzo szkodliwy dla obywateli sposób.

Skąd ten pomysł?

Artykuł 11 jest próbą ograniczenia wielkich korporacji jak Facebook czy Google. Wielu dużych wydawców uważa, że przez zamieszczanie nagłówków i pierwszych akapitów artykułów w Sieci użytkownicy nie czytają ich pełnych tekstów.

Nie udało mi się znaleźć żadnego rzetelnego raportu pokazującego ten efekt - jakoby zamieszczanie nagłówka artykułu i linku do niego miało obniżyć popularność samego tekstu. Prawodpobonie jest to jedynie próba wytłumaczenia malejących zysków na zmieniającym się rynku, do którego nie wszyscy wydawcy są w stanie się dostosować. W momencie kiedy przychody z reklam nie są tak wysokie jak kiedyś, wiele portali postanawia ukryć swoje treści za paywallem lub decyduje się na lokowalnie produktu.

Jeżeli jednak wydawca ma wystarczająco dużo pieniędzy, aby stać go było na lobbing - będzie on próbował zmienić prawo w Unii Europejskiej. Jesteśmy więc świadkami kolejnej wojny modeli biznesowych wielkich korporacji, gdzie Wydawcy będą walczyli z Dostawcami, którzy pomagają nam znaleźć treści tych pierwszych.

Wydawcy są świadomi, że brak możliwości znalezienia artykułów będzie dla nich długoterminowo szkodliwy - mają więc nadzieję, że portale będą do nich dalej linkować, będąc jednak zmuszone do pokrycia opłat licencyjnych. Jak pokazuje badanie wpływu podobnego prawa na rynku hiszpańskim (tłumaczenie moje):

Negatywny wpływ na sektor prasy internetowej jest bardzo wyraźny, jako że zniknął właśnie bardzo istotny kanał napływu czytelników, co przekłada się na niższe dochody z reklam. Ponadto, nowa opłata jest też barierą dla rozwoju małych wydawców z nieznanymi powszechnie markami. Uniemożliwia ona też wejście na rynek konkurencji, nie mogącej liczyć na platformy dostawców w celu stworzenia bazy czytelników.

Dotychczas podobne prawo zostało wprowadzone w Niemczech i Hiszpanii, jednak w obu tych krajach okazało się nieskuteczne. W opinii krytyków jest to efekt zbyt małej skali i dopiero regulacja na poziomie całej Unii Europejskiej może przynieść odpowiednie efekty.

Konsekwencje - atak na prawo cytatu

Jedną z głównych konsekwencji Artykułu 11 może być wprowadzenie gigantycznego chaosu dotyczącego prawa cytatu. Jak mówi Konwencja berneńska o ochronie dzieł literackich i artystycznych (tłumaczenie moje):

Dozwolone jest korzystanie z cytatów z prac opublikowanych w sposób zgodny z prawem, pod warunkiem, że taki cytat zgodny jest z dobrą praktyką, jego zakres nie przekraczający długości koniecznej dla danego celu, włączając w to cytaty z prasy w formie notek prasowych.

Będzie to niewątpliwie niemała zagwozdka dla lokalnych prawodawców mających pogodzić krajowe zapisy dotyczące cytatów z dyrektywą unijną.

Julia Reda podaje też sześć pozostałych konsekwencji przyjęcia Artykułu 11go:

  1. Wątpliwa skuteczność - na podstawie cytowanej przez mnie wyżej analizy skutków podobnego prawa w Hiszpanii

  2. Ograniczenia w linkowaniu - nie mogąc podać tytułu artykułu linkowanego, użytkownicy będą zmuszeni podążać za "ślepymi" łączami

  3. Ograniczenie wolności wypowiedzi i dostępu do informacji w społeczeństwie - prawo nie ogranicza się jedynie do wielkich korporacji, ale wszystkich blogerów i dziennikarzy

  4. Promocja fake newsów - jeżeli rzetelne źródła informacji wydawane przez korporacje będą wymagały opłat za samo wspomnienie o nich, bardzo ciężko będzie walczyć ze źródłami fałszywych czy propagandowych informacji. Ich wydawcy celu osiągnięcia maksymalnego efektu mogą nie pobierać opłat, promując swoje artykuły (jeżeli będzie to możliwe w danym kraju).

  5. Trudności dla startupów i mniejszych firm zajmujących się aktualnościami. Ryzykujemy przez to zamknięcie w konserwatywnych modelach biznesowych preferowanych przez wielkie korporacje i dalsze wzmocnienie ich pozycji.

  6. Ograniczenia dla małych i niszowych wydawców - którym znacznie ciężej może być dotrzeć do czytelników, jeżeli nikt nie będzie mógł cytować ich nagłówków czy artykułów. Jest to niejako przeciwwaga punktu czwartego - jeżeli lokalne prawo nie obejmie wszystkich, najbardziej skorzystają dostawcy fake newsów. Jeżeli zaś będzie przymusowe - stracą małe podmioty.

Mastodon, DuckDuckGo i my wszyscy

Nowe prawa mogą wpłynąć nie tylko na wielkie wyszukiwarki i portale społecznościowe - przepisy mogą zacząć odnosić się do wszystkich, łącznie ze mną - blogerem. Bez opłacenia odpowiedniej licencji nie będę więc mógł przeanalizować, jak to polskie startupy leczą raka implantami mózgu.

Edit: Zwrócono mi uwagę, że Wikipedia ze względu na niekomercyjność i charakter edukacyjny najprawdopodobniej objęta zostanie wyjątkiem. Niekoniecznie będzie on jednak dotyczył innych wiki, jak SCP Wiki zbierającego straszne historie i creepypasty, która wyświetla reklamy. Warto też pamiętać, że samo Stowarzyszenie Wikimedia Polska protestuje przeciw Artykułom 11 i 13.

Podobnie będzie też z konkurentami Google'a, Facebooka czy Twittera: wyszukiwarka DuckDuckGo i utrzymywana przez kolektywy sieć społecznościowa Mastodon będą musiały ponosić takie same opłaty jak giganci, aby pokazywać nagłówki czy fragmenty artykułów. Może to de-facto zabetonować rynek i uniemożliwić jakąkolwiek konkurencję z największymi graczami, a już na pewno próbę stworzenia innych, mniej scentralizowanych modeli biznesowych.

Warto zauważyć, że same międzynarodowe organizacje dziennikarskie, takie jak OCCRP, którzy brali udział między innymi w "Panama Papers" czy "Paradise Papers" ujawniających światowe skandale - sprzeciwają się Artykułowi 11mu. Tłumaczenie moje:

Przez wprowadzenie "podatku od linkowania" i wymogów licencyjnych pomiędzy platformami dostawców i organizacjami medialnymi - jak nasza - przepisy te mogą stanowczo ograniczyć zdolność OCCRP i innych niezależnych wydawców do tworzenia rzetelnych i wiarygodnych reportaży, oraz uniemożliwić naszym artykułom dotarcie do jak najszerszego grona czytelników. Byłby to poważny cios dla dziennikarstwa śledczego i wielki krok w tył w walce z dezinformacją.

W próbie regulacji przez Artykuł 11 Unia Europejska ponownie zapomina, że Internet tworzony jest nie tylko przez gigantów. Akceptacja takiego prawa oznaczałaby zgodę na to - i przyszłość pełną posłuszeństwa korporacjom bez alternatyw, dopiero po latach nakłanianych do czegoś przez europejskie przepisy. Zapomnijmy więc o małych blogach komentujących aktualności, o utrzymywanych z reklam platformach wiki, niezależnych wyszukiwarkach i innych rzeczch, które gwarantują nam cyfrową i intelektualną niezależność.

Co możemy zrobić

Dyrektywa w sprawie reformy praw autorskich oczekuje na głosowanie w Europarlamencie w ten czwartek, piątego lipca 2018. Głosować nad nią będą wszyscy posłowie PE. Możesz więc napisać, zadzwonić, bądź zaczepić polskiego posła w sieciach społecznościowych - portal SaveYourInternet.eu pomoże znaleźć odpowiednie kontakty.

Dobrze jest też rozejrzeć się, czy w najbliższych dniach w Twojej okolicy nie będą odbywały się protesty przeciwko Artykułom 11 i 13 - spróbuj przejrzeć lokalne sieci społecznościowe i portale regionalne.